kantry
sł. i muz. Paweł Małolepszy
Dawno, kiedy byłem śliczny jak aniołek,
Z uniesioną głową mogłem stać pod stołem.
Kiedy mleko zamiast piwa piłem z dzbana,
Gdy wierzyłem w Mikołaja i bociana.
Dziadek, wielki kpiarz, gawędziarz, chłop na schwał,
Wieczorami na kolana wnuczka brał,
Opowiadał - wiele dobrych dając rad.
Ja słuchałem tych najpierwszych w życiu prawd.
Idź chłopcze, idź przed siebie,
Na końcu drogi jest dom.
Mówił do mnie i trochę do siebie,
Dziś dobrze pamiętam to.
Później kiedy zaczynałem być dorosły,
Kiedy wąsy i ambicje mi urosły.
Gdy pieniądza wszystkie znałem już zalety,
Gdy odkryłem wreszcie po co są kobiety.
Ojciec czuwał - bym się zgubił nie pozwolił,
I tłumaczył: "Możesz synu żyć jak wolisz.
Jednak najpierw dojdź do czegoś, stań się kimś."
I powtarzał dobrze znaną dziadka myśl.
Zatem szedłem - tak jak wszyscy mi radzili.
Na głupoty nie zwracając ani chwili.
Chociaż często miałem ciężko i pod górę.
Nie raz przy tym tęgie baty biorąc w skórę.
Garb mam teraz i łeb cały szpakowaty.
Pełne dziur kieszenie, na wspomnieniach łaty.
Jednak dzisiaj, kiedy stoję tuż nad dołem,
Sens tych dobrych rad o życiu sam pojąłem.
Idź chłopcze, idź przed siebie,
Na końcu drogi jest dom.
Drewniana skrzynia, akurat dla ciebie,
Swe kości złożysz w nią.
Piosenka, dla której nikt nie potrafił wymyślić tytułu. Nazwaliśmy ją w końcu KANTRY, bo to takie niby country.
Obok WĘDROWCA i STUDIÓW stanowiła regulaminowy zestaw konkursowy, z jakim GRZMIĄCA PÓŁLITRÓWA startowała
we wszystkich konkursach w pierwszym roku swojego istnienia.
|
|