studia
sł. Paweł Małolepszy
muz. Cezary Gierzyński
Czterech było nas w pokoju,
Czterech wielkich "piwopojów":
Kazek, Stachu, Zdzich i ja.
Codzień czyjeś urodziny,
Tańce, śpiewy i dziewczyny.
Pierwszy odpadł Stach.
Studia, to były złudzenia.
Nikt cię bracie nie docenia.
I nie będzie inżyniera.
Studia, a niech to cholera.
Zdzich jak mógł unikał szkoły.
Jednak podpadł docentowi.
Taki głupi traf.
Asystenci się uwzięli.
Nie zdał nic oprócz pościeli.
Poszedł w Staszka ślad.
Kazek się najdłużej trzymał.
Lecz nadeszła sroga zima.
Sesja, w niej "komisy" dwa.
Zmógł chłopaka srogi Luty.
Teraz ma wojskowe buty.
Czapkę i zielony płaszcz.
Biegną lata krok za krokiem.
Ja wciąż walczę z pierwszym rokiem.
Bo to ważna gra.
Każdy wydział już poznałem.
Trzech rektorów przetrzymałem.
Każdy mnie tu zna.
Odnowiłem kontakt z domem.
Piszą: "Synu! Co z dyplomem?
To już tyle trwa!
Pewno już niedługo skończysz?
Jak pozdajesz wszystko, odpisz.
Mama, tata, brat".
Mimowolna autobiografia i neverending story. Historia jakich wiele. Ta opisana przeze mnie
nawiązuje do postaci Józefa Lutego, słynnego wykładowcy geometrii wykreślnej z łódzkiej Polibudy. Zdzich,
Stach i Kazek mają oczywiście również swoje realne pierwowzory. Siłą sprawczą całej piosenki był Czaruś,
namiętnie i do bólu lansujący wieczorami przy własnoręcznym, gitarowym akompaniamencie "rybkę",
z której w końcu powstał refren. Do refrenu idealnie wpasowały się akademikowe życiorysy chłopaków
z podwórka. I stało się.
|
|